Soundtrack: The XX- Angel
Na ten wychodzący znikąd dźwięk,
Louis wyrwał się ze swojej ekstazy. Nie wiedział, co się wokół
niego dzieje. Powoli oderwał się od ust Harrego i rzucając jeszcze
jedno spojrzenie na twarz chłopaka, odwrócił się w stronę
dochodzącego chrząknięcia. W sylwetce człowieka stojącego za nim
rozpoznał swojego nauczyciela od chemii. Popatrzył mu w oczy i
poczuł jak całe jego ciało sztywnieje ze strachu.
-Przepraszam pana, panie Tomlinson, ale
wydaje mi się, że szkoła to nie najlepsze miejsce na załatwianie
takich spraw ze swoim partnerem.
Louis poczuł, że jego twarz przybiera
kolor buraka. Nie wiedział, co ma powiedzieć człowiekowi, który
właśnie stał nad nim i czekał na jego interakcję, ponieważ sam
dokładnie nie wiedział, co się stało.
- To nie tak jak pan myśli, panie
profesorze.- Niebieskooki chłopak powiedział wysokim i dość
nieśmiałym głosem, skubiąc palcami wykończenie swojego
podkoszulka.
- Oczywiście, że to nie tak jak ja
myślę.- Pan Colin powiedział z ironią nadal patrząc głęboko w
oczy Louisa. – W takim razie, proszę o dokładne wyjaśnienia. Co
tutaj się dzieje? Dlaczego pan Styles śpi na podłodze, a ty go
całujesz? Przygotowujecie się do roli w Śpiącej Królewnie, czy
coś w tym stylu?
- Nie panie profesorze. Ja… Tak
dokładnie to nie wiem, co się stało. – Louis powiedział
zagubiony we własnych myślach. – Szedłem sobie na lekcje
matematyki i kiedy przechodziłem to zobaczyłem, że ktoś leży na
korytarzu i się nie rusza. Więc niewiele myśląc..
- Podbiegł pan do niego i zaczął go
całować?! –Nauczyciel prawie wykrzyczał mu w twarz. – Brawo! A
sprawdziłeś, chociaż czy oddycha?!
- No właściwie to nie… - Louis
powiedział cicho tak, że pan Colin ledwo go usłyszał. Chłopak
dopiero teraz zdał sobie sprawę, jaki jest głupi. Zamiast od razu
sprawdzić czy Harremu nic nie jest i polecieć po pielęgniarkę, on
wolał podejść do niego i dzielić z nim pocałunek. Całkiem
przyjemny pocałunek, jeżeli o to chodzi.
- Boże!!! Idź już na lekcję, ja się
nim zajmę! – Zdenerwowany, a jednocześnie wystraszony profesor
odepchnął Louisa od chłopaka z kręconymi włosami, po czym
uklęknął przy nim sprawdzając jednocześnie jego czynności
życiowe.
- Ale…- powiedział załamanym
głosem. Nie chciał odchodzić . Musiał być teraz z tym
chłopakiem. Gdyby cos mu się stało nie darowałby sobie tego.
Chciał jakoś pomóc w nawet najmniejszym stopniu. Dlatego właśnie
stał w miejscu i nie ruszał się.
Nauczyciel popatrzał na niego
zmieszany, po czym westchną.
- Dobra, jeżeli tak bardzo chcesz
pomóc to idź po pielęgniarkę tylko szybko, zrozumiałeś?!
Louis nawet nie odpowiedział, tylko
zrzucił swoją torbę z ramienia i pobiegł najszybciej jak tylko
potrafił w kierunku gabinetu ich szkolnej pielęgniarki. Nic,
dosłownie nic, nie miało teraz większego znaczenia, jak tylko
pomoc Harremu. Nie chciał żeby chłopakowi stało się coś przez
jego własną głupotę i egoizm. Czemu od razu nie sprawdził czy
nic mu nie jest? Dlaczego zachował się jak gówniarz, który nie
wie niczego o życiu? Teraz ciężko mu było sobie to uzmysłowić,
ponieważ w tamtym momencie czuł się jak w jakiejś bajce albo w
śnie. Wszystko było takie nierealne pozbawione jakiegokolwiek
sensu. I właśnie to sprawiło, że tamten moment, dosłownie kilka
sekund było takie wspaniałe.
Nawet nie zauważył, kiedy dobiegł do
gabinetu pani Green. Zapukał i opowiedział wszystko od początku.
~~
Harry już czuł się lepiej. Po tym
jak pielęgniarka wybudziła go z jego ‘dziwnego snu’ i został
zabrany do jej gabinetu, powoli dochodził do siebie. Nadal trochę
nie wiedział, co się wokół niego dzieje, ale już przynajmniej
nie kręciło mu się w głowie. Jedyne, czego pragnął teraz, to
jego duże łóżko i wygodne dresy.
-Harry, skarbie jak się czujesz? –
Pani Green zapytała delikatnie. Przyglądała się leżącemu na
łóżku Harremu zza swojego biurka.
-Wydaje mi się, że już powoli wracam
do świata żywych?- Harry zażartował starając się usiąść,
jednak w momencie kiedy wstawał, poczuł że nagle znowu traci
wszystkie swoje siły i bezwładnie upadł na materac. -No dobra
tylko mi się wydaje.
- Leż jeszcze…A tak w ogóle to może
teraz wyjaśnisz mi, co ci się stało?- Zapytała przysuwając swoje
krzesło bliżej Harrego i prawą dłonią poprawiła swoją blond
grzywkę.
- Sam nie wiem. Szedłem sobie
korytarzem i zemdlałem. To chyba tyle.- Harry popatrzał głęboko w
oczy pani Green i uśmiechnął się.
- Błagam cię nie żartuj sobie.
Jeżeli człowiek mdleje to znaczy, że coś jest nie tak z jego
organizmem. Więc może z łaski swojej pomożesz mi rozwiązać ten
problem.- Powiedziała z dość poważną miną sprawiając że na
jej czole pojawiły się zmarszczki.
- Dobrze, spokojnie, powiem pani
wszystko. – Harry odpowiedział poważnie zauważając że jego
ulubiona pielęgniarka najwyraźniej nie ma ochoty na żarty.
Poprawił się więc na łóżku i czekał na dalsze pytania.
- Dobra, więc zacznijmy od tego. Byłeś
na coś ostatnio chory?- Starsza pani zapytała wyciągając z biurka
jakieś papiery i chwytając długopis.
- Nie- odpowiedział bez zastanowienia.
- Uderzyłeś się ostatnio czymś w
głowę albo przewróciłeś? – Zapytała notując coś w swojej
stercie papierów.
- Nie, raczej nie. – Odpowiedział ze
spokojem zauważając, że wyraz twarzy pielęgniarki zmienia się.
Harry zauważył, że kobieta odkłada
papiery, siada koło niego na łóżku i patrzy mu głęboko w oczy.
-Harry, wiem, jaki miałeś problem…
-kobieta zaczęła spokojnie.
-Nie! – Chłopak odpowiedział ze
zdenerwowaniem w głosie. – To się już skończyło, rozumie pani.
I już nie wróci. Dałem sobie z tym radę.
-Dobrze, spokojnie Harry, nie chciałam
cię zdenerwować. – Położyła delikatnie rękę na jego
ramieniu. – W takim razie, powiedz mi tylko czy zjadłeś dzisiaj
śniadanie?
Harry wiedział, że nie może
powiedzieć prawdy. Wiedział, że to się skończyło. Już raz to
przechodził i nie miał ochoty tego powtarzać. Po prostu nie mógł
powiedzieć prawdy.
- Oczywiście, że jadłem. Tosty z
dżemem. – Wymyślił na poczekaniu.
Pani Green popatrzała na niego z pewną
nutką niedowierzania. Harry starał się z całych sił by nie
zdradzić po sobie tego małego kłamstewka. Chyba udało mu się
gdyż po chwili patrzenia sobie w oczy, kąciki ust pielęgniarki
delikatnie się uniosły.
- Dobra, wierzę ci. Więc to musiało
być spowodowane jakimś stresem? Czy…
-Miałem dzisiaj sprawdzian z fizyk,
może to dlatego? –Harry przerwał jej rozmyślanie.
-Pewnie to było spowodowane właśnie
tym. – Powiedziała uśmiechając się- Błagam cię Harry nie
strasz mnie tak następnym razem. Jeżeli tylko czujesz, że coś
jest z tobą nie tak, od razu do mnie przychodź, dobrze?
- Tak rozumiem, gabinet Green jest
czynny cały czas. Wiem, powtarzała mi to pani wiele razy. –Harry
odwzajemnił uśmiech.- A teraz mogę już wyjść, a najlepiej iść
do domu?
-Nie tak prędko młody człowieczku.
Po pierwsze, muszę zadzwonić do twojej mamy, żeby cię odebrała…
-Nie, naprawdę nie musi pani. Już
czuję się lepiej… -Harry znów próbował podnieść się z
łóżka, jednak skończyło się tak jak wcześniej. – W porządku,
może potrzebuję jeszcze minutki, ale na pewno potem dam sobie radę
sam.
- No tak, z pewnością dasz sobie
radę- pielęgniarka powiedziała z ironią, śmiejąc się pod
nosem. – Więc zadzwonimy do twojej mamy, ale najpierw zjesz u mnie
ciastko, którym właśnie cię poczęstuję.- Mówiąc to,
wyciągnęła paczkę różnokształtnych biszkoptów i poczęstowała
Harrego. –Tylko proszę cię, nie mów innym uczniom, że rozdaję
tu ciastka, bo nie dadzą mi spokoju.
- W porządku.- Odpowiedział
chichocząc i częstując się łakociem, na które tak naprawdę nie
miał ochoty.
~~
Soundtrack: Sóley - Pretty face
Louis, zaraz po tym jak dotarł do
pokoju pielęgniarki i opowiedział jej o całej sytuacji, która
miała miejsce dzisiejszego dnia, chciał z powrotem znaleźć się
przy boku Harrego. Bez zastanowienia wyprzedził, więc pielęgniarkę
i pobiegł jak najszybciej potrafił, w kierunku korytarza, gdzie
znajdował się Harry. Może to dziwne, ale on naprawdę go lubił, a
można by było powiedzieć nawet, że był nim zafascynowany.
Wszystko, co robił ten chłopak sprawiało, że zapominał o całym
świecie i o wszystkich swoich kłopotach czy problemach. Mógłby
oddać wszystko, za choćby jeden dzień spędzony z nim sam na sam.
Interesowało go tylko, dlaczego tak wspaniały człowiek jak Harry,
kocha tak zapatrzonego w siebie dupka. Może takie osoby jak on, po
prostu wolą takie typy facetów ponad spokojnych kujonów, którzy
zabieraliby ich na długie spacery, rozmawialiby z nimi, kupowali
prezenty. Po prostu kochali. Nie rozumiał tego.
I jeszcze to, jak leżał tam tak
niewinnie, taki bezradny. Louis nie potrafił wyrzucić ze swojej
głowy tego momentu. Tak bardzo chciał wtedy zaopiekować się
Harrym, pokazać mu żeby się nie martwił, ponieważ on zawsze
będzie przy jego boku, bez względu na wszystko. Jednak wiedział,
że to nie możliwe, że za żadne skarby nie uda mu się tego
dokonać. Harry Styles znajduje się poza jego ligą i nawet gdyby
bardzo, ale to bardzo chciał się do niego zbliżyć ,nie dałby
rady tego zrobić, ponieważ Harry jest chłopakiem Zayna i
jednocześnie jego największego wroga, który za każdym razem,
kiedy go widzi ma ochotę skoczyć mu do gardła. Dokładnie
wiedział, co jest tego powodem, lecz okropnie nie chciał, aby Zayn
powiedział o tym całej szkole. I właśnie, dlatego grzecznie
godził się na te całe zaczepki, dręczenia i nieustanne docinki.
Wiedział dokładnie że to co robi jest tylko potwierdzeniem jego
tchórzostwa, ale to było jedyne wyjście na to aby nie musiał
przechodzić przez to wszystko jeszcze raz i nie musiał przypominać
sobie tych wszystkich chwil które nie były najprzyjemniejszymi w
jego życiu. Wybrał, więc to, co było dla niego przynajmniej jak
mu się wydawało lepsze.
Louis przemierzał korytarze tak
szybko, że nawet nie zauważył momentu, w którym drzwi od jednej z
łazienek otworzyły się i wyszedł z nich jakiś człowiek. Chłopak
wpadł prosto na niego przewracając go.
-O Boże przepraszam.- Louis podniósł
się z ziemi obracając w kierunku postaci, która stanęła mu na
drodze.
-Kurwa Tomlinson powiem Ci, że tym
razem to przesadziłeś.- Zayn Malik prawie wykrzyczał na jego
widok, podnosząc się z ziemi i patrząc prosto w oczy mniejszemu od
niego chłopakowi.
-Wiesz, że przewracanie mnie nie było
dobrym pomysłem.- Powiedział z wściekłością popychając Louisa
mocno na szafki szkolne i chwytając go za koszulkę. -Mam nadzieję,
że następnym razem będziesz uważał czy przypadkiem nie
przechodzę, a jak okaże się, że jestem w pobliżu to szanownie
zejdziesz mi z drogi.
Louisowi odebrało głos. Tak bardzo
bał się tego, co zaraz może się stać.
-Słyszysz mnie kurwa?”- Zayn
przycisnął go mocniej do szafki i przybliżył swoją twarz do
twarzy mniejszego chłopaka. -Zejdziesz mi z drogi czy nie?
-Ta-tak.- Louis powiedział załamanym
głosem, cały roztrzęsiony. Ze strachu nie czuł własnych nóg i
jakby nie to, że Zayn trzymał go za podkoszulek już dawno leżałby
na ziemi.
-Mam nadzieję.- Zayn powiedział z
prawie czarnymi ze złości tęczówkami. -A teraz na kolana i
przepraszaj.
Louis czuł, że powoli do oczu
napływają mu łzy. Nie wiedział, co ma robić, więc stał tam i
patrzył na Zayna błagalnym wzrokiem.
-Przepraszaj kurwo.- Na te słowa
chłopak z ciemną karnacją z całej siły uderzył Louisa pięścią
w brzuch, na co chłopak zgiął się w pół. -Słyszysz mnie,
przepraszaj.- Nowy i coraz to nowy cios. Uderzał leżącego na ziemi
chłopaka dosłownie wszędzie po brzuchu, plecach, udach…
dosłownie wszędzie. Może z wyjątkiem twarzy. Nawet tak głupia
osoba jak Zayn Malik nie chciał mieć problemów u dyrektora gdyby
ktoś się domyślił.
-Przeproś mnie słyszysz!!!- Zayn
powiedział głośno dość zmęczony.
-Przepraszam.- Louis wyszeptał
zmęczonym i łamiącym się głosem jeszcze dokładniej zakrywając
swoją głowę przed kolejnym uderzeniem.
-Widzisz grzeczny chłopiec, a teraz
klęknij i to powtórz.- Wypowiadają te słowa Zayn chwycił Louisa
za włosy i szarpną do góry by zmusić go do klęknięcia.
Louis był tak obolały, że nawet nie
poczuł momentu, w którym Malik chwycił go za włosy.
-Przepraszam.- Powtórzył jeszcze
ciszej niż przedtem, na co Zayn puścił go pozwalając mu uderzyć
z całym impetem o ziemię.
-No widzisz Tomlinson trzeba było tak
od początku. Następnym razem uważaj.- Zayn powiedział in zaczął
powoli odchodzić od chłopka. -A właśnie prawie bym zapomniał
masz pozdrowienia od sam wiesz kogo. Kazał ci przekazać, że nie
może doczekać się momentu aż znowu się zobaczycie…
Na te słowa Zayn zniknął Louisowi z
oczu zostawiając go samego całego zapłakanego i wystraszonego na
pastwę losu.
~~
-Jestem twoja matka i chyba mam prawo
wiedzieć, co się z tobą dzieje Harold- Chłopak z kręconymi
włosami nie miał zamiaru wysłuchiwać tego wszystkiego, co miała
mu do powiedzenia, pojawiająca się w jego życiu zazwyczaj na parę
godzin miesięcznie kochająca mama. Nie rozumiał zbytnio, o co jej
chodzi. Mówiła do niego przez całą drogę. A w momencie, kiedy
stanęli na czerwonym świetle zarzuciła go milionem pytań
poczynając od tego jak się czuje, a kończąc na tym czy
przypadkiem nie wpadł w jakieś problemy.
-Słyszysz mnie Harry?- Powiedziała
podniesionym tonem.
-Czego ty do jasnej cholery chcesz ode
mnie?- Harry nie wytrzymał i głośno odpowiedział. -Pojawiasz się
w moim życiu tak rzadko ze prawie zapomniałem jak wyglądasz i
jeszcze mówisz mi żebym traktował cię jak osobę, która ma być
dla mnie najważniejsza w życiu. Nie rozmieszaj mnie?
-Harry wiesz ze to nie tak.- Anna
odpowiedział prawie szeptem.
-Błagam cię nie mów nic. Nie mam
siły wysłuchiwać całej tej historii o tym, jaka jestem
zapracowana i ze wszystko to robisz właśnie dla mnie. Ja potrzebuje
mamy a nie pieniędzy zrozumiesz to w końcu.
Twarz Anny posmutniała a jej oczy
nagle zalały się łzami. Harry nie zwracał na to uwagi. A niby,
dlaczego miał to robić. Ona jakoś nie przejmowała się wtedy,
kiedy zostawiając go bez słowa wyjechała. Kiedy leżał po kilka
miesięcy w szpitalu a jego życie wisiało na włosku nie pojawiła
się ani raz. Pewnie nadal nie zdaje sobie sprawy, w jakim chłopak
był wtedy stanie i co tak naprawdę mu dolegało. Od momentu, kiedy
została menadżerką jednego z najbardziej znanych zespołu w tym
kraju kompletnie przestała dbać o niego. Potrafiła jedynie, co
miesiąc wysłać mu dużą kwotę na konto, ale nic poza tym.
Kobieta wcale nie znała Harrego, dlatego też, jakim prawem mogła
zarzucać mu teraz, że nie mówi jej o sobie wszystkiego i że nie
traktuje jej jak matki. Jakim prawem…
W momencie, kiedy Anne zatrzymała się
przed jego niewielkim mieszkaniem, chłopak szybko otworzył drzwi
samochodu i wybiegł. Wybiegł zostawiając zapłakaną brunetkę,
która błagała go o to żeby zaczekał. Nie, dzisiaj nie miał
ochoty jej słuchać. Dlatego też tak szybko jak tylko potrafił
otworzył drzwi wejściowe do swojego mieszkania i pobiegł prosto do
swojej sypialni. Z impetem opadł na łóżko zwijając się w kłębek
i wyciągając spod materaca swojego łóżka jedynego przyjaciela,
jakiego posiadał. Duży czarny zeszyt. Automatycznie otworzył się
na ostatnim wpisie a z jego środka wypadł długopis. Chwycił go i
powoli zaczął pisać.
Soundtrack: Yiruma- Moonlight
Kochany pamiętniczku!
Dzisiaj mam
zły dzień można nawet powiedzieć, że bardzo zły. Najpierw
autobus, który prawie mi odjechał potem Zaynie i jego propozycja,
cała ta sprawa z tym zemdleniem, a teraz jeszcze moja matka, w
której obudził się instynkt macierzyński. Chyba już nie może
być gorzej a przynajmniej mam taką nadzieję. Jest jednak jedna
rzecz, która może to dziwne, ale poprawiła mi humor. Wiem, że to
chore i tak naprawdę to nie wiem nawet skąd taka myśl pojawiła
się w mojej głowie. Jeszcze zrozumiałbym gdyby chodziło w nim o
Zayna, ale żeby on…
Wszystko zaczęło się od tego, że
poczułem się słabo. Czułem jak tracę grunt pod nogami. Powoli
podszedłem do najbliższej ławki by usiąść na niej i uchronić
się przed upadkiem. Kiedy już znalazłem się bliżej poczułem, że
wszystko wokół się uspokoiło, jednak nie zaryzykowałem stojąc.
Delikatnie usiadłem. Dokładnie zdawałem sobie sprawę, że moja
następna lekcja już się zaczęła, ale wiedziałem, że jeżeli
teraz wstanę to zemdleje. Postanowiłem, więc że jeszcze chwilę
posiedzę i pozwolę swojemu ciału odpocząć. Nagle zobaczyłem
przed sobą człowieka, którego na prawdę nie spodziewałem się
zobaczyć. Nie wiedziałem, jakim sposobem się tu znalazł, ale w
tamtym momencie stał nade mną ubrany w niesamowicie obcisłe
spodnie opinające jego ciało oraz w wiszącym na nim jak na
wieszaku białym podkoszulku i spoglądał na mnie niebieskimi
oczami, które zastawione były delikatnie przez długą grzywkę.
Byłem zafascynowany tym błękitem. Sprawił, że w tamtym momencie
moje serce zabiło szybciej. Szybko na poczekaniu wyrzuciłem z
siebie kilka słów po to by przerwać niezręczną ciszę.
-Hmmm… Co tu robisz? Nie
powinieneś być na lekcji?
Jednak on nie odezwał się. Zamiast
tego podszedł do mnie bliżej i klęknął przede mną kładąc
swoje delikatne dłonie na mojej twarzy. Dokładnie czułem każdy z
jego drobnych paluszków. Swoim kciukiem zakreślał na niej maleńkie
kółeczka. Czułem, że moje ciało odmawia posłuszeństwa. Nie
mogłem nic zrobić, a tak szczerze to nie wiedziałem nawet, co
mógłbym zrobić. Dlatego właśnie instynktownie wtuliłem się w
ciepłe dłonie chłopaka i zamykając oczy rozpłynąłem się w tym
dotyku jak dziecko w objęciach swojej matki. Nie chciałem żeby ta
chwila się kończyła. Jego dotyk był taki uspokajający. Jednak za
żadne skarby nie spodziewałem się tego, co stało się kilka
sekund później. Chłopak zbliżył się do mojej twarzy na
dosłownie kilka centymetrów. Poczułem jego oddech na swoim ciele i
jednocześnie nie potrafiłem zapanować nad swoim. Popatrzył mi
głęboko w oczy sprawiając, że po plecach przeszły mnie ciarki.
-Ja też- powiedział, po czym
pocałował mnie delikatnie w usta. To było piękne a za razem
przerażające uczucie. Przecież jestem z Zaynem a on jest tylko
kolegą z klasy… i w ogóle nie powinno mi przejść coś takiego
przez myśl. Ale te usta doprowadziły mnie do szaleństwa. Były
takie przyjemne, takie delikatne. W tamtym momencie nie byłem w
stanie myśleć o niczym innym tylko o ustach chłopaka, które
sprawiały mi taką przyjemność. Nigdy wcześniej nie czułem
czegoś takiego (oczywiście całowałem się z kilkoma chłopakami,
ale to nigdy nie było cos takiego jak to). Usta Zayna są łapczywe,
rządne moich ust, pragnące przyjemności, lecz te usta nie chciały
tylko zbliżenia cielesnego, ale okazywały miłość, prawdziwą
miłość. Chciały żebym poczuł, że jestem kimś ważnym, kimś
wyjątkowym. Nigdy czegoś podobnego nie czułem. To było coś, co
sprawiło, że mój żołądek się skurczył. Wiedziałem, że to
tylko sen, ale dotyk ust wydawał się tak realistyczny, że mógłbym
sobie dać rękę uciąć ze czuje je naprawdę. Chciałem zatrzymać
je jak najdłużej przy sobie. Jednak powoli zaczęły się odrywać
od moich ust. Przez chwile miałem jeszcze zamknięte oczy by jak
najlepiej zapamiętać smak tych delikatnych ust. Nagle poczułem, że
chłopak wsunął mi coś do ręki. Powoli otworzyłem oczy i
poparzyłem przed siebie.
- Co to?- Zapytałem cicho, lecz nie
uzyskałem już odpowiedzi, ponieważ chłopak nagle zniknął.
Zacząłem się rozglądać wokół siebie, lecz jego nigdzie nie
było. Przez chwile myślałem o tym, co się właśnie stało. O tym
pocałunku, o tym, że był inny niż wszystkie. Zamknąłem oczy by
przypomnieć sobie słodycz tych ust., Ale w tym samym momencie
przypomniałem sobie o Zaynie. Przecież z nim jestem i to on jest
dla mnie najważniejszy. Więc dlaczego nie mogłem przestać myśleć
o tym chłopaku? Otworzyłem oczy. Spuściłem wzrok i zobaczyłem,
że w mojej dłoni jest jakaś kartka. Chwile na nią patrzyłem
bojąc się jej otwierać. Nie wiedziałem, czego się mogę
spodziewać. Po chwili zdobyłem się na odwagę by w końcu
zobaczyć, co na niej jest. Powoli zacząłem ja otwierać. Serce
biło coraz szybciej. Miałem zacząć czytać kartkę, ale zamknąłem
na chwile oczy i kiedy znów je otworzyłem zobaczyłem przed sobą
pielęgniarkę szkolną. Wyglądała na lekko przerażoną i
zdenerwowaną. Coś do mnie mówiła, ale na początku nie mogłem
jej zrozumieć.
- Co się stało? Gdzie ja jestem?-
Zapytałem cicho, kiedy próbowałem się podnieść z posadzki, na
której leżałem.
- Spokojnie, nie ruszaj się Harry.
Zemdlałeś i twój kolega z klasy cię znalazł. – Zaczęła
szybko tłumaczyć, po czym zostałem zalany falą pytań czy coś
mnie boli czy mogę ruszać ręką, czy czuje palce u stóp.
Odpowiadałem jej bezmyślnie nadal mając w pamięci to, co się
zdarzyło chwilę temu. Chciałem sobie przypomnieć wszystkie
szczegóły z kartki, którą miałem przeczytać, ale nie
potrafiłem. Po chwili leżałem już w gabinecie pielęgniarki.
Wypytywała dokładniej o wszystko, badała wszystkie odruchy, a mi
nie pozostawało nic innego do roboty jak tylko odpowiadać na jej
pytania.
Więc tak to było pamiętniczku.
Naprawdę nie rozumiem, o co chodziło z tym snem. Dlaczego on? Wiem
jest przystojny, może nawet bardzo przystojny, ale czy ja nie
powinienem śnić tylko o Zaynie i być tak spragniony tylko jego
ust. Nie rozumiem, co się ze mną dzieje. Chociaż nie powiem, bo
bardzo ciekawił mnie ten chłopak. Był taki tajemniczy. I jeszcze
ta kartka…
Hazz xx
~*~
A/N: Hmmm... od czego by tu zacząć. Po pierwsze, przepraszamy że musieliście tak długo czekać na kolejny rozdział, ale szkoła nie dawała nam chwili odpoczynku. Kolejne rozdziały postaramy się dodawać troszkę szybciej (ale nie obiecujemy że nam się to uda :D ). Mamy do Was wielką prośbę, jeśli moglibyście zostawić choć drobny komentarz co sądzicie o opowiadaniu, czy Wam się podoba itp. byłybyśmy bardzo wdzięczne. xx~ Ania i Eliza
PS: Przypominamy że możecie zadawać pytania bohaterom ( można je zadać na naszych Tumblrach).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz