O nas

Moje zdjęcie
Małopolska, Poland
Dwie zupełnie pokręcone dziewczyny, które świrują na punkcie 5 facetów, a dokładniej, miłości między nimi.

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 3




Soundtrack: The XX- Angel

Na ten wychodzący znikąd dźwięk, Louis wyrwał się ze swojej ekstazy. Nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Powoli oderwał się od ust Harrego i rzucając jeszcze jedno spojrzenie na twarz chłopaka, odwrócił się w stronę dochodzącego chrząknięcia. W sylwetce człowieka stojącego za nim rozpoznał swojego nauczyciela od chemii. Popatrzył mu w oczy i poczuł jak całe jego ciało sztywnieje ze strachu.
-Przepraszam pana, panie Tomlinson, ale wydaje mi się, że szkoła to nie najlepsze miejsce na załatwianie takich spraw ze swoim partnerem.
Louis poczuł, że jego twarz przybiera kolor buraka. Nie wiedział, co ma powiedzieć człowiekowi, który właśnie stał nad nim i czekał na jego interakcję, ponieważ sam dokładnie nie wiedział, co się stało.
- To nie tak jak pan myśli, panie profesorze.- Niebieskooki chłopak powiedział wysokim i dość nieśmiałym głosem, skubiąc palcami wykończenie swojego podkoszulka.
- Oczywiście, że to nie tak jak ja myślę.- Pan Colin powiedział z ironią nadal patrząc głęboko w oczy Louisa. – W takim razie, proszę o dokładne wyjaśnienia. Co tutaj się dzieje? Dlaczego pan Styles śpi na podłodze, a ty go całujesz? Przygotowujecie się do roli w Śpiącej Królewnie, czy coś w tym stylu?
- Nie panie profesorze. Ja… Tak dokładnie to nie wiem, co się stało. – Louis powiedział zagubiony we własnych myślach. – Szedłem sobie na lekcje matematyki i kiedy przechodziłem to zobaczyłem, że ktoś leży na korytarzu i się nie rusza. Więc niewiele myśląc..
- Podbiegł pan do niego i zaczął go całować?! –Nauczyciel prawie wykrzyczał mu w twarz. – Brawo! A sprawdziłeś, chociaż czy oddycha?!
- No właściwie to nie… - Louis powiedział cicho tak, że pan Colin ledwo go usłyszał. Chłopak dopiero teraz zdał sobie sprawę, jaki jest głupi. Zamiast od razu sprawdzić czy Harremu nic nie jest i polecieć po pielęgniarkę, on wolał podejść do niego i dzielić z nim pocałunek. Całkiem przyjemny pocałunek, jeżeli o to chodzi.
- Boże!!! Idź już na lekcję, ja się nim zajmę! – Zdenerwowany, a jednocześnie wystraszony profesor odepchnął Louisa od chłopaka z kręconymi włosami, po czym uklęknął przy nim sprawdzając jednocześnie jego czynności życiowe.
- Ale…- powiedział załamanym głosem. Nie chciał odchodzić . Musiał być teraz z tym chłopakiem. Gdyby cos mu się stało nie darowałby sobie tego. Chciał jakoś pomóc w nawet najmniejszym stopniu. Dlatego właśnie stał w miejscu i nie ruszał się.
Nauczyciel popatrzał na niego zmieszany, po czym westchną.
- Dobra, jeżeli tak bardzo chcesz pomóc to idź po pielęgniarkę tylko szybko, zrozumiałeś?!
Louis nawet nie odpowiedział, tylko zrzucił swoją torbę z ramienia i pobiegł najszybciej jak tylko potrafił w kierunku gabinetu ich szkolnej pielęgniarki. Nic, dosłownie nic, nie miało teraz większego znaczenia, jak tylko pomoc Harremu. Nie chciał żeby chłopakowi stało się coś przez jego własną głupotę i egoizm. Czemu od razu nie sprawdził czy nic mu nie jest? Dlaczego zachował się jak gówniarz, który nie wie niczego o życiu? Teraz ciężko mu było sobie to uzmysłowić, ponieważ w tamtym momencie czuł się jak w jakiejś bajce albo w śnie. Wszystko było takie nierealne pozbawione jakiegokolwiek sensu. I właśnie to sprawiło, że tamten moment, dosłownie kilka sekund było takie wspaniałe.
Nawet nie zauważył, kiedy dobiegł do gabinetu pani Green. Zapukał i opowiedział wszystko od początku.
~~
Harry już czuł się lepiej. Po tym jak pielęgniarka wybudziła go z jego ‘dziwnego snu’ i został zabrany do jej gabinetu, powoli dochodził do siebie. Nadal trochę nie wiedział, co się wokół niego dzieje, ale już przynajmniej nie kręciło mu się w głowie. Jedyne, czego pragnął teraz, to jego duże łóżko i wygodne dresy.
-Harry, skarbie jak się czujesz? – Pani Green zapytała delikatnie. Przyglądała się leżącemu na łóżku Harremu zza swojego biurka.
-Wydaje mi się, że już powoli wracam do świata żywych?- Harry zażartował starając się usiąść, jednak w momencie kiedy wstawał, poczuł że nagle znowu traci wszystkie swoje siły i bezwładnie upadł na materac. -No dobra tylko mi się wydaje.
- Leż jeszcze…A tak w ogóle to może teraz wyjaśnisz mi, co ci się stało?- Zapytała przysuwając swoje krzesło bliżej Harrego i prawą dłonią poprawiła swoją blond grzywkę.
- Sam nie wiem. Szedłem sobie korytarzem i zemdlałem. To chyba tyle.- Harry popatrzał głęboko w oczy pani Green i uśmiechnął się.
- Błagam cię nie żartuj sobie. Jeżeli człowiek mdleje to znaczy, że coś jest nie tak z jego organizmem. Więc może z łaski swojej pomożesz mi rozwiązać ten problem.- Powiedziała z dość poważną miną sprawiając że na jej czole pojawiły się zmarszczki.
- Dobrze, spokojnie, powiem pani wszystko. – Harry odpowiedział poważnie zauważając że jego ulubiona pielęgniarka najwyraźniej nie ma ochoty na żarty. Poprawił się więc na łóżku i czekał na dalsze pytania.
- Dobra, więc zacznijmy od tego. Byłeś na coś ostatnio chory?- Starsza pani zapytała wyciągając z biurka jakieś papiery i chwytając długopis.
- Nie- odpowiedział bez zastanowienia.
- Uderzyłeś się ostatnio czymś w głowę albo przewróciłeś? – Zapytała notując coś w swojej stercie papierów.
- Nie, raczej nie. – Odpowiedział ze spokojem zauważając, że wyraz twarzy pielęgniarki zmienia się.
Harry zauważył, że kobieta odkłada papiery, siada koło niego na łóżku i patrzy mu głęboko w oczy.
-Harry, wiem, jaki miałeś problem… -kobieta zaczęła spokojnie.
-Nie! – Chłopak odpowiedział ze zdenerwowaniem w głosie. – To się już skończyło, rozumie pani. I już nie wróci. Dałem sobie z tym radę.
-Dobrze, spokojnie Harry, nie chciałam cię zdenerwować. – Położyła delikatnie rękę na jego ramieniu. – W takim razie, powiedz mi tylko czy zjadłeś dzisiaj śniadanie?
Harry wiedział, że nie może powiedzieć prawdy. Wiedział, że to się skończyło. Już raz to przechodził i nie miał ochoty tego powtarzać. Po prostu nie mógł powiedzieć prawdy.
- Oczywiście, że jadłem. Tosty z dżemem. – Wymyślił na poczekaniu.
Pani Green popatrzała na niego z pewną nutką niedowierzania. Harry starał się z całych sił by nie zdradzić po sobie tego małego kłamstewka. Chyba udało mu się gdyż po chwili patrzenia sobie w oczy, kąciki ust pielęgniarki delikatnie się uniosły.
- Dobra, wierzę ci. Więc to musiało być spowodowane jakimś stresem? Czy…
-Miałem dzisiaj sprawdzian z fizyk, może to dlatego? –Harry przerwał jej rozmyślanie.
-Pewnie to było spowodowane właśnie tym. – Powiedziała uśmiechając się- Błagam cię Harry nie strasz mnie tak następnym razem. Jeżeli tylko czujesz, że coś jest z tobą nie tak, od razu do mnie przychodź, dobrze?
- Tak rozumiem, gabinet Green jest czynny cały czas. Wiem, powtarzała mi to pani wiele razy. –Harry odwzajemnił uśmiech.- A teraz mogę już wyjść, a najlepiej iść do domu?
-Nie tak prędko młody człowieczku. Po pierwsze, muszę zadzwonić do twojej mamy, żeby cię odebrała…
-Nie, naprawdę nie musi pani. Już czuję się lepiej… -Harry znów próbował podnieść się z łóżka, jednak skończyło się tak jak wcześniej. – W porządku, może potrzebuję jeszcze minutki, ale na pewno potem dam sobie radę sam.
- No tak, z pewnością dasz sobie radę- pielęgniarka powiedziała z ironią, śmiejąc się pod nosem. – Więc zadzwonimy do twojej mamy, ale najpierw zjesz u mnie ciastko, którym właśnie cię poczęstuję.- Mówiąc to, wyciągnęła paczkę różnokształtnych biszkoptów i poczęstowała Harrego. –Tylko proszę cię, nie mów innym uczniom, że rozdaję tu ciastka, bo nie dadzą mi spokoju.
- W porządku.- Odpowiedział chichocząc i częstując się łakociem, na które tak naprawdę nie miał ochoty.
~~



Louis, zaraz po tym jak dotarł do pokoju pielęgniarki i opowiedział jej o całej sytuacji, która miała miejsce dzisiejszego dnia, chciał z powrotem znaleźć się przy boku Harrego. Bez zastanowienia wyprzedził, więc pielęgniarkę i pobiegł jak najszybciej potrafił, w kierunku korytarza, gdzie znajdował się Harry. Może to dziwne, ale on naprawdę go lubił, a można by było powiedzieć nawet, że był nim zafascynowany. Wszystko, co robił ten chłopak sprawiało, że zapominał o całym świecie i o wszystkich swoich kłopotach czy problemach. Mógłby oddać wszystko, za choćby jeden dzień spędzony z nim sam na sam. Interesowało go tylko, dlaczego tak wspaniały człowiek jak Harry, kocha tak zapatrzonego w siebie dupka. Może takie osoby jak on, po prostu wolą takie typy facetów ponad spokojnych kujonów, którzy zabieraliby ich na długie spacery, rozmawialiby z nimi, kupowali prezenty. Po prostu kochali. Nie rozumiał tego.
I jeszcze to, jak leżał tam tak niewinnie, taki bezradny. Louis nie potrafił wyrzucić ze swojej głowy tego momentu. Tak bardzo chciał wtedy zaopiekować się Harrym, pokazać mu żeby się nie martwił, ponieważ on zawsze będzie przy jego boku, bez względu na wszystko. Jednak wiedział, że to nie możliwe, że za żadne skarby nie uda mu się tego dokonać. Harry Styles znajduje się poza jego ligą i nawet gdyby bardzo, ale to bardzo chciał się do niego zbliżyć ,nie dałby rady tego zrobić, ponieważ Harry jest chłopakiem Zayna i jednocześnie jego największego wroga, który za każdym razem, kiedy go widzi ma ochotę skoczyć mu do gardła. Dokładnie wiedział, co jest tego powodem, lecz okropnie nie chciał, aby Zayn powiedział o tym całej szkole. I właśnie, dlatego grzecznie godził się na te całe zaczepki, dręczenia i nieustanne docinki. Wiedział dokładnie że to co robi jest tylko potwierdzeniem jego tchórzostwa, ale to było jedyne wyjście na to aby nie musiał przechodzić przez to wszystko jeszcze raz i nie musiał przypominać sobie tych wszystkich chwil które nie były najprzyjemniejszymi w jego życiu. Wybrał, więc to, co było dla niego przynajmniej jak mu się wydawało lepsze.
Louis przemierzał korytarze tak szybko, że nawet nie zauważył momentu, w którym drzwi od jednej z łazienek otworzyły się i wyszedł z nich jakiś człowiek. Chłopak wpadł prosto na niego przewracając go.
-O Boże przepraszam.- Louis podniósł się z ziemi obracając w kierunku postaci, która stanęła mu na drodze.
-Kurwa Tomlinson powiem Ci, że tym razem to przesadziłeś.- Zayn Malik prawie wykrzyczał na jego widok, podnosząc się z ziemi i patrząc prosto w oczy mniejszemu od niego chłopakowi.
-Wiesz, że przewracanie mnie nie było dobrym pomysłem.- Powiedział z wściekłością popychając Louisa mocno na szafki szkolne i chwytając go za koszulkę. -Mam nadzieję, że następnym razem będziesz uważał czy przypadkiem nie przechodzę, a jak okaże się, że jestem w pobliżu to szanownie zejdziesz mi z drogi.
Louisowi odebrało głos. Tak bardzo bał się tego, co zaraz może się stać.
-Słyszysz mnie kurwa?”- Zayn przycisnął go mocniej do szafki i przybliżył swoją twarz do twarzy mniejszego chłopaka. -Zejdziesz mi z drogi czy nie?
-Ta-tak.- Louis powiedział załamanym głosem, cały roztrzęsiony. Ze strachu nie czuł własnych nóg i jakby nie to, że Zayn trzymał go za podkoszulek już dawno leżałby na ziemi.
-Mam nadzieję.- Zayn powiedział z prawie czarnymi ze złości tęczówkami. -A teraz na kolana i przepraszaj.
Louis czuł, że powoli do oczu napływają mu łzy. Nie wiedział, co ma robić, więc stał tam i patrzył na Zayna błagalnym wzrokiem.
-Przepraszaj kurwo.- Na te słowa chłopak z ciemną karnacją z całej siły uderzył Louisa pięścią w brzuch, na co chłopak zgiął się w pół. -Słyszysz mnie, przepraszaj.- Nowy i coraz to nowy cios. Uderzał leżącego na ziemi chłopaka dosłownie wszędzie po brzuchu, plecach, udach… dosłownie wszędzie. Może z wyjątkiem twarzy. Nawet tak głupia osoba jak Zayn Malik nie chciał mieć problemów u dyrektora gdyby ktoś się domyślił.
-Przeproś mnie słyszysz!!!- Zayn powiedział głośno dość zmęczony.
-Przepraszam.- Louis wyszeptał zmęczonym i łamiącym się głosem jeszcze dokładniej zakrywając swoją głowę przed kolejnym uderzeniem.
-Widzisz grzeczny chłopiec, a teraz klęknij i to powtórz.- Wypowiadają te słowa Zayn chwycił Louisa za włosy i szarpną do góry by zmusić go do klęknięcia.
Louis był tak obolały, że nawet nie poczuł momentu, w którym Malik chwycił go za włosy.
-Przepraszam.- Powtórzył jeszcze ciszej niż przedtem, na co Zayn puścił go pozwalając mu uderzyć z całym impetem o ziemię.
-No widzisz Tomlinson trzeba było tak od początku. Następnym razem uważaj.- Zayn powiedział in zaczął powoli odchodzić od chłopka. -A właśnie prawie bym zapomniał masz pozdrowienia od sam wiesz kogo. Kazał ci przekazać, że nie może doczekać się momentu aż znowu się zobaczycie…
Na te słowa Zayn zniknął Louisowi z oczu zostawiając go samego całego zapłakanego i wystraszonego na pastwę losu.

~~
-Jestem twoja matka i chyba mam prawo wiedzieć, co się z tobą dzieje Harold- Chłopak z kręconymi włosami nie miał zamiaru wysłuchiwać tego wszystkiego, co miała mu do powiedzenia, pojawiająca się w jego życiu zazwyczaj na parę godzin miesięcznie kochająca mama. Nie rozumiał zbytnio, o co jej chodzi. Mówiła do niego przez całą drogę. A w momencie, kiedy stanęli na czerwonym świetle zarzuciła go milionem pytań poczynając od tego jak się czuje, a kończąc na tym czy przypadkiem nie wpadł w jakieś problemy.
-Słyszysz mnie Harry?- Powiedziała podniesionym tonem.
-Czego ty do jasnej cholery chcesz ode mnie?- Harry nie wytrzymał i głośno odpowiedział. -Pojawiasz się w moim życiu tak rzadko ze prawie zapomniałem jak wyglądasz i jeszcze mówisz mi żebym traktował cię jak osobę, która ma być dla mnie najważniejsza w życiu. Nie rozmieszaj mnie?
-Harry wiesz ze to nie tak.- Anna odpowiedział prawie szeptem.
-Błagam cię nie mów nic. Nie mam siły wysłuchiwać całej tej historii o tym, jaka jestem zapracowana i ze wszystko to robisz właśnie dla mnie. Ja potrzebuje mamy a nie pieniędzy zrozumiesz to w końcu.
Twarz Anny posmutniała a jej oczy nagle zalały się łzami. Harry nie zwracał na to uwagi. A niby, dlaczego miał to robić. Ona jakoś nie przejmowała się wtedy, kiedy zostawiając go bez słowa wyjechała. Kiedy leżał po kilka miesięcy w szpitalu a jego życie wisiało na włosku nie pojawiła się ani raz. Pewnie nadal nie zdaje sobie sprawy, w jakim chłopak był wtedy stanie i co tak naprawdę mu dolegało. Od momentu, kiedy została menadżerką jednego z najbardziej znanych zespołu w tym kraju kompletnie przestała dbać o niego. Potrafiła jedynie, co miesiąc wysłać mu dużą kwotę na konto, ale nic poza tym. Kobieta wcale nie znała Harrego, dlatego też, jakim prawem mogła zarzucać mu teraz, że nie mówi jej o sobie wszystkiego i że nie traktuje jej jak matki. Jakim prawem…
W momencie, kiedy Anne zatrzymała się przed jego niewielkim mieszkaniem, chłopak szybko otworzył drzwi samochodu i wybiegł. Wybiegł zostawiając zapłakaną brunetkę, która błagała go o to żeby zaczekał. Nie, dzisiaj nie miał ochoty jej słuchać. Dlatego też tak szybko jak tylko potrafił otworzył drzwi wejściowe do swojego mieszkania i pobiegł prosto do swojej sypialni. Z impetem opadł na łóżko zwijając się w kłębek i wyciągając spod materaca swojego łóżka jedynego przyjaciela, jakiego posiadał. Duży czarny zeszyt. Automatycznie otworzył się na ostatnim wpisie a z jego środka wypadł długopis. Chwycił go i powoli zaczął pisać.


Soundtrack: Yiruma- Moonlight

Kochany pamiętniczku!
Dzisiaj mam zły dzień można nawet powiedzieć, że bardzo zły. Najpierw autobus, który prawie mi odjechał potem Zaynie i jego propozycja, cała ta sprawa z tym zemdleniem, a teraz jeszcze moja matka, w której obudził się instynkt macierzyński. Chyba już nie może być gorzej a przynajmniej mam taką nadzieję. Jest jednak jedna rzecz, która może to dziwne, ale poprawiła mi humor. Wiem, że to chore i tak naprawdę to nie wiem nawet skąd taka myśl pojawiła się w mojej głowie. Jeszcze zrozumiałbym gdyby chodziło w nim o Zayna, ale żeby on…
Wszystko zaczęło się od tego, że poczułem się słabo. Czułem jak tracę grunt pod nogami. Powoli podszedłem do najbliższej ławki by usiąść na niej i uchronić się przed upadkiem. Kiedy już znalazłem się bliżej poczułem, że wszystko wokół się uspokoiło, jednak nie zaryzykowałem stojąc. Delikatnie usiadłem. Dokładnie zdawałem sobie sprawę, że moja następna lekcja już się zaczęła, ale wiedziałem, że jeżeli teraz wstanę to zemdleje. Postanowiłem, więc że jeszcze chwilę posiedzę i pozwolę swojemu ciału odpocząć. Nagle zobaczyłem przed sobą człowieka, którego na prawdę nie spodziewałem się zobaczyć. Nie wiedziałem, jakim sposobem się tu znalazł, ale w tamtym momencie stał nade mną ubrany w niesamowicie obcisłe spodnie opinające jego ciało oraz w wiszącym na nim jak na wieszaku białym podkoszulku i spoglądał na mnie niebieskimi oczami, które zastawione były delikatnie przez długą grzywkę. Byłem zafascynowany tym błękitem. Sprawił, że w tamtym momencie moje serce zabiło szybciej. Szybko na poczekaniu wyrzuciłem z siebie kilka słów po to by przerwać niezręczną ciszę.
-Hmmm… Co tu robisz? Nie powinieneś być na lekcji?
Jednak on nie odezwał się. Zamiast tego podszedł do mnie bliżej i klęknął przede mną kładąc swoje delikatne dłonie na mojej twarzy. Dokładnie czułem każdy z jego drobnych paluszków. Swoim kciukiem zakreślał na niej maleńkie kółeczka. Czułem, że moje ciało odmawia posłuszeństwa. Nie mogłem nic zrobić, a tak szczerze to nie wiedziałem nawet, co mógłbym zrobić. Dlatego właśnie instynktownie wtuliłem się w ciepłe dłonie chłopaka i zamykając oczy rozpłynąłem się w tym dotyku jak dziecko w objęciach swojej matki. Nie chciałem żeby ta chwila się kończyła. Jego dotyk był taki uspokajający. Jednak za żadne skarby nie spodziewałem się tego, co stało się kilka sekund później. Chłopak zbliżył się do mojej twarzy na dosłownie kilka centymetrów. Poczułem jego oddech na swoim ciele i jednocześnie nie potrafiłem zapanować nad swoim. Popatrzył mi głęboko w oczy sprawiając, że po plecach przeszły mnie ciarki.
-Ja też- powiedział, po czym pocałował mnie delikatnie w usta. To było piękne a za razem przerażające uczucie. Przecież jestem z Zaynem a on jest tylko kolegą z klasy… i w ogóle nie powinno mi przejść coś takiego przez myśl. Ale te usta doprowadziły mnie do szaleństwa. Były takie przyjemne, takie delikatne. W tamtym momencie nie byłem w stanie myśleć o niczym innym tylko o ustach chłopaka, które sprawiały mi taką przyjemność. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego (oczywiście całowałem się z kilkoma chłopakami, ale to nigdy nie było cos takiego jak to). Usta Zayna są łapczywe, rządne moich ust, pragnące przyjemności, lecz te usta nie chciały tylko zbliżenia cielesnego, ale okazywały miłość, prawdziwą miłość. Chciały żebym poczuł, że jestem kimś ważnym, kimś wyjątkowym. Nigdy czegoś podobnego nie czułem. To było coś, co sprawiło, że mój żołądek się skurczył. Wiedziałem, że to tylko sen, ale dotyk ust wydawał się tak realistyczny, że mógłbym sobie dać rękę uciąć ze czuje je naprawdę. Chciałem zatrzymać je jak najdłużej przy sobie. Jednak powoli zaczęły się odrywać od moich ust. Przez chwile miałem jeszcze zamknięte oczy by jak najlepiej zapamiętać smak tych delikatnych ust. Nagle poczułem, że chłopak wsunął mi coś do ręki. Powoli otworzyłem oczy i poparzyłem przed siebie.
- Co to?- Zapytałem cicho, lecz nie uzyskałem już odpowiedzi, ponieważ chłopak nagle zniknął. Zacząłem się rozglądać wokół siebie, lecz jego nigdzie nie było. Przez chwile myślałem o tym, co się właśnie stało. O tym pocałunku, o tym, że był inny niż wszystkie. Zamknąłem oczy by przypomnieć sobie słodycz tych ust., Ale w tym samym momencie przypomniałem sobie o Zaynie. Przecież z nim jestem i to on jest dla mnie najważniejszy. Więc dlaczego nie mogłem przestać myśleć o tym chłopaku? Otworzyłem oczy. Spuściłem wzrok i zobaczyłem, że w mojej dłoni jest jakaś kartka. Chwile na nią patrzyłem bojąc się jej otwierać. Nie wiedziałem, czego się mogę spodziewać. Po chwili zdobyłem się na odwagę by w końcu zobaczyć, co na niej jest. Powoli zacząłem ja otwierać. Serce biło coraz szybciej. Miałem zacząć czytać kartkę, ale zamknąłem na chwile oczy i kiedy znów je otworzyłem zobaczyłem przed sobą pielęgniarkę szkolną. Wyglądała na lekko przerażoną i zdenerwowaną. Coś do mnie mówiła, ale na początku nie mogłem jej zrozumieć.
- Co się stało? Gdzie ja jestem?- Zapytałem cicho, kiedy próbowałem się podnieść z posadzki, na której leżałem.
- Spokojnie, nie ruszaj się Harry. Zemdlałeś i twój kolega z klasy cię znalazł. – Zaczęła szybko tłumaczyć, po czym zostałem zalany falą pytań czy coś mnie boli czy mogę ruszać ręką, czy czuje palce u stóp. Odpowiadałem jej bezmyślnie nadal mając w pamięci to, co się zdarzyło chwilę temu. Chciałem sobie przypomnieć wszystkie szczegóły z kartki, którą miałem przeczytać, ale nie potrafiłem. Po chwili leżałem już w gabinecie pielęgniarki. Wypytywała dokładniej o wszystko, badała wszystkie odruchy, a mi nie pozostawało nic innego do roboty jak tylko odpowiadać na jej pytania.
Więc tak to było pamiętniczku. Naprawdę nie rozumiem, o co chodziło z tym snem. Dlaczego on? Wiem jest przystojny, może nawet bardzo przystojny, ale czy ja nie powinienem śnić tylko o Zaynie i być tak spragniony tylko jego ust. Nie rozumiem, co się ze mną dzieje. Chociaż nie powiem, bo bardzo ciekawił mnie ten chłopak. Był taki tajemniczy. I jeszcze ta kartka…
Hazz xx

~*~
A/N: Hmmm... od czego by tu zacząć. Po pierwsze, przepraszamy że musieliście tak długo czekać na kolejny rozdział, ale szkoła nie dawała nam chwili odpoczynku. Kolejne rozdziały postaramy się dodawać troszkę szybciej (ale nie obiecujemy że nam się to uda :D ). Mamy do Was wielką prośbę, jeśli moglibyście zostawić choć drobny komentarz co sądzicie o opowiadaniu, czy Wam się podoba itp. byłybyśmy bardzo wdzięczne. xx~ Ania i Eliza
PS: Przypominamy że możecie zadawać pytania bohaterom ( można je zadać na naszych Tumblrach).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz