O nas

Moje zdjęcie
Małopolska, Poland
Dwie zupełnie pokręcone dziewczyny, które świrują na punkcie 5 facetów, a dokładniej, miłości między nimi.

czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 2





Za oknami było jeszcze ciemno. W pokoju Harrego nie było nikogo oprócz niego. Dziewczyny, z którymi współdzielił mieszkanie wróciły do swoich domów, ponieważ nie miały w tym tygodniu zajęć. Zegar na jego szafce nocnej wskazywał 6:20. Budzik w telefonie właśnie się włączył, by obudzić chłopaka, który już od kilkunastu minut nie spał. Ze snu wyrwał go dźwięk karetki jadącej na sygnale gdzieś nie daleko. W momencie wszystkie wspomnienia powróciły. Myśli w jego głowie zaczęły się kotłować. Walczył z nimi, ale teraz wszystko odżyło na nowo. Wszystko wydawało mu się teraz takie świeże, niedawne.  Choć minęło wiele czasu, sam dźwięk lub widok karetki pogotowia powodował w Harrym chęć zamknięcia się gdzieś w ciemnym pokoju, gdzieś gdzie nikt go nie zobaczy, by mógł wtulić się w ogromną poduszkę, którą dostał na swoje 5 urodziny od kochanej babci i w samotności cicho płakać. Nie chcąc słyszeć dłużej tego dźwięku wszedł pod kołdrę i zatkał sobie uszy. Siedział tak kilka dobrych minut dopóki nie usłyszał sygnału swojego budzika. Harry wystawił niepewnie głowę spod kołdry, aby upewnić się, że już nie słychać karetki. Kiedy do jego uszu docierał tylko denerwujący dźwięk budzika odkrył się cały i wyciągnął rękę by go wyłączyć.
W pokoju zapadła cisza. Chłopak leżał w niej jeszcze kilka minut rozglądając się swoimi zaspanymi oczami po całym pomieszczeniu. W końcu postanowił, że czas wstawać. Zwlókł się mozolnie z łóżka i udał do kuchni by zagrzać wodę na herbatę. Udał sie do łazienki. Najpierw, jak każdy szanujący się mężczyzna musiał załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Stojąc tak nad muszlą zaczął rozmyślać nad tym, do kogo mogła jechać ta karetka. I w tym momencie poczuł, że stoi w kałuży czegoś ciepłego. „Oops..” Powiedział do siebie. Nie mając innego wyjścia musiał wziąć szybki prysznic. Woda już dawno zdążyła się wygotować.  Harremu dziś jakoś nic nie wychodziło.  Kiedy spojrzał na zegar wiszący w kuchni wiedział, że musi się bardzo pospieszyć, aby nie spóźnić się na pierwszą i chyba najważniejszą lekcję dzisiejszego dnia – fizykę.
Miał mieć sprawdzian, od którego zależało to czy pojedzie na wycieczkę szkolną do Irlandii. Jego matka pod wpływem wychowawcy zagroziła, że nie pojedzie, jeśli nie zda testu przynajmniej na 3. Harry bardzo chciał jechać na tę wycieczkę. Sam nawet nie wiedział, dlaczego tak bardzo mu na tym zależało. Chyba chciał oderwać się od codzienności chodzenia do szkoły i może trochę z powodu Zayna. Nie mógł się pogodzić z myślą, że zaczęli się od siebie tak bardzo oddalać. Miał nadzieję, że kiedy nie będą się ze sobą widzieli przez kilka dni Zayn zrozumie, że nie może żyć bez Harrego i znów będzie dla niego taki czuły jak na początku ich związku.
 Chłopak nie miał czasu, aby zjeść, choć kromkę chleba. Ostatnio coraz częściej mu się to zdarzało. „Zjem coś w szkole.” Powiedział do siebie. Dzisiaj musiał się spieszyć na autobus. Zdążył tylko zarzucić torbę z zeszytami na ramię. Szybko wybiegł z mieszkania i gdyby przybiegł na przystanek 10 sekund później mógłby się pożegnać z myślą o wyjeździe do Irlandii. Na szczęście do autobusu wsiadało dużo ludzi. Dzięki temu chłopak zdyszany, ale też szczęśliwy, że zdążył mógł jeszcze żyć nadzieją, że napisze ten test na 3 i pojedzie na wycieczkę. Kiedy już stał wśród tłumu uczniów, którzy jak on jechali do szkoły, zorientował się, że nie zabrał ze sobą portfela. „No pięknie” powiedział do siebie wściekły. „Czemu dziś mi nic nie może wyjść tak jakbym chciał?!”.
 Droga do szkoły dłużyła mu się niemiłosiernie.  Kiedy w końcu dojechał pod nią, pierwszy wybiegł z autobusu, żeby tylko się nie spóźnić na lekcję, żeby tylko napisać ten cholerny sprawdzian. Na szczęście lekcja się jeszcze nie zaczęła i mógł, choć trochę powtórzyć sobie jakieś wzory. Kiedy zadzwonił dzwonek Harry wszedł do klasy jak na ścięcie. Czuł, że wszystko, czego się nauczył, teraz powoli, z każdą sekundą ulatywało z jego głowy w niesamowitym tempie. Po kilku minutach nauczyciel rozdał testy i wszyscy zaczęli pisać. Harry oderwał wzrok od kartki i zaczął rozglądać się po sali. Wszyscy coś pisali. Ale kiedy obrócił się za siebie zobaczył, że nie tylko on nie może się skupić na teście. Jeden chłopak tez nerwowo rozglądał się po klasie szukając jakiejś podpowiedzi. Nagle oczy chłopaków się spotkały. Błękit spotkał się z zielenią. Harry nie mógł się powstrzymać i lekko się uśmiechnął do niego. Ciemnowłosy chłopak odwzajemnił uśmiech i wtedy w jego oczach coś się zmieniło. Harry nie był pewny czy jego oczy rozświetliła radość czy coś innego, nie miał pojęcia, co to było. Ale mimo to, kiedy pochylił się z powrotem nad kartką papieru zaczął się do siebie uśmiechać. To było silniejsze od niego, ale jednocześnie dzięki temu, nie wiedząc dlaczego, zaczął myśleć logicznie i rozwiązał wszystkie zadania.  Kiedy zostało 5 minut do końca lekcji, Harry postanowił znów rozejrzeć się po klasie. I tym razem wszyscy byli pochyleni nad swoimi pracami, ale nie chłopak siedzący za nim. On znów patrzył prosto na niego. Ich oczy znów się spotkały, ale tym razem niebieskooki chłopak spuścił wzrok, ale Harry mógł dostrzec, że na jego twarzy maluje się szeroki uśmiech.  Zielonooki nie mógł przestać na niego patrzeć i kiedy niebieskooki znów podniósł wzrok tym razem Harry odwrócił się i uśmiechał od ucha do ucha. W tym momencie zadzwonił dzwonek i nauczyciel zaczął zbierać prace uczniów.  Wszyscy pakowali się i powoli opuszczali klasę. Kiedy Harry się odwrócił w stronę, gdzie siedział ciemnowłosy chłopak, jego tam już nie było. Spojrzał w stronę drzwi i zobaczył tam już tylko plecy chłopaka. „Dziwny..” Powiedział do siebie i wyszedł z klasy.
Na korytarz wylały się tłumy uczniów. Wszyscy pragnęli tylko jednego - wrócić już do domów. Harry jak zwykle udał się w kierunku swojej szkolnej szafki. Kiedy przechodził korytarzem nie było osoby, która nie powiedziałaby mu „cześć” albo, „co tam u ciebie Harry?”. Chłopak już dawno przestał zwracać na to uwagę. Szczerze mówiąc, to nawet zaczynało go to trochę denerwować. Dobra, rozumiał, że jest chłopakiem kapitana drużyny piłkarskiej i jednocześnie jednym z najbogatszych ludzi w tej szkole, ale to chyba nie pozwalało im na to żeby aż tak mu się narzucać. Nawet tak sławni ludzie jak on, potrzebowali trochę odpoczynku. Ale cóż, musiał sobie jakoś z tym radzić.
Nawet nie wiedział, kiedy znalazł się przy swojej szafce i po wpisaniu kodu otworzył ją. Jego oczom ukazał się stos książek, które o mało, co nie wypadały z niej. Kiedy przekopał całą w poszukiwaniu potrzebnych mu rzeczy i miał ją już zamykać, zobaczył na drzwiach zdjęcie. Przedstawiało ono jego i Zayna, a zrobione było podczas ostatnich wakacji. Chłopcy wyjechali na tydzień nad małe jezioro w górach. To były jedne z najwspanialszych dni w całym życiu Harrego. Tylko on i Zayn. Nikt więcej. Praktycznie cały czas, jego skarb był przy nim, nie zostawiał go ani moment. Razem wstawali, jedli śniadania, wychodzili na długie spacery, kąpali się w jeziorze, po czym po powrocie brali wspólny prysznic i resztę wieczoru spędzali nadzy, ciesząc się sobą. Harry chciał, żeby te wakacje trwały wiecznie. Na tej fotografii Zayn zatapia swoje palce we wspaniałych włosach Harrego i całuje go z miłością przy świetle zachodzącego słońca.
Nagle Harry poczuł, że ktoś chwyta go w pasie. Szybko i bez zastanowienia zamknął swoją szafkę. Harry wiedział, kto to jest. Silne dłonie chłopaka z Bradford były mu doskonale znane. Zayn przyciągnął Harrego do swojego ciała. Jego podbródek spoczął na ranieniu zielonookiego. Ręce chłopaka z kręconymi włosami powędrowały na kark Zayna. Wtedy Harry poczuł jego usta na swojej szyi.
 -Cześć kochanie - Harry wymamrotał pod nosem, odwrócił się i pocałował go mocno.
 -Cześć- usłyszał cichą odpowiedź. „Co u ciebie, Harry?”
-Dobrze. Pisałem sprawdzian z fizyki i chyba nawet dobrze mi poszło. A u Ciebie, co słychać?
-Wszystko dobrze- Zayn uśmiechnął się do Harrego.  - Wiesz  co, mam dla ciebie niespodziankę…
Harry odsunął się trochę od Zayna i popatrzył mu ze strachem w oczy.
-Naprawdę?- Chłopak starał się opanować i udać, że naprawdę jest zaskoczony tą wieścią.
- Tak Haz. Mam dla ciebie coś specjalnego i mam nadzieją, że ci się spodoba.- Zayn uśmiechną się zadziornie do chłopaka, który nie wiedział, co zrobić. Podszedł do Harrego i obejmując go w pasie wyszeptał prosto do ucha - Dziś wieczorem u mnie. Mam nadzieję, że chcesz zobaczyć co dla ciebie przygotowałem.
Harry stał jak wryty. Kiedy Zayn pocałował go na pożegnanie i odszedł, chłopak nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Czy pójść pod salę lekcyjną, czy zejść ze środka korytarza.  Dopiero, kiedy wychowawca podszedł do niego by się o coś zapytać, chłopak wyrwał się z otumanienia. Kiedy nauczyciel odszedł od Harrego ten nie wiedział, co się z nim stało. Przez chwilę jakby stracił kontrole nad swoim ciałem.  Teraz, kiedy już mógł nad sobą zapanować, zarzucił torbę wypełnioną książkami na ramię. Teraz już nie była tak lekka jak przedtem. Harry nawet zaczął się zastanawiać, co on tam włożył, że torba jest aż tak ciężka. Po kilku krokach poczuł, że nie ma siły jej nieść. W tym samym momencie usłyszał dzwonek na lekcję nad swoim uchem. Wszyscy zaczęli wchodzić do klas. Po chwili nie było już nikogo oprócz niego na korytarzu. Drzwi od klas były zamknięte. Harry chciał iść do swojej sali na zajęcia, jednak, gdy spróbował podnieś z posadzki swoją torbę, którą wcześniej upuścił, zaczęło mu się kręcić w głowie. Nie wiedział, co się z nim dzieje, wiedział jedynie, że potrzebuje pomocy. Nagle przed oczami zrobiło mu się czarno. Zawroty głowy stały się coraz silniejsze, chłopak starał się utrzymać na nogach i dojść do najbliższej ławki by usiąść, jednak nie dał rady.  Po drugim kroku kolana się pod nim ugięły. Chłopak pamiętał tylko jak traci równowagę. Harry upadł na ziemię. Na korytarzu nadal nie było nikogo, kto by mógł mu pomóc. Torba leżała kilka metrów od jego nóg. Harry nie dawał żadnych oznak życia. Nawet jego klatka piersiowa na pierwszy rzut oka się nie poruszała. Wyglądał jakby był martwy.
~



-Oni nie mogą cię tak traktować! To jest chore! Jak można zrobić coś takiego drugiemu człowiekowi! Przecież nic złego im nie zrobiłeś, więc dlaczego oni traktują cię jakbyś był największym złem na tym świecie!?....
Eleanor znów zaczęła swoje niekończące się refleksje na temat tego, że niektórzy uczniowie tej szkoły nie mają serca. Mogła o tym mówić całymi godzinami i nigdy jej się to nie nudziło.
-Louis, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Dziewczyna przerwała swoją wypowiedź widząc zamyślenie na twarzy jej przyjaciela. - Halo, Louis, ziemia do Lou, odbiór. - Eleanor pomachała ręką przed oczami chłopaka, i dopiero to, zdołało go wyrwać z własnej plątaniny myśli.
- Co? Coś mówiłaś? - Chłopak wstrząsnął głową żeby skupić całą uwagę na mówiącej do niego dziewczynie.
- Mówiłam, że nie możesz się dawać tak traktować. Oni nie mają prawa do czegoś takiego. Musisz się im sprzeciwić... - Znów potok słów zalał chłopaka, który był już znudzony ciągłym wysłuchiwaniem rad i opinii na temat jak traktują go inni ( nie chodzi bynajmniej o jego klasę, bo tam ma bardzo dobry kontakt z wszystkimi, no może poza kilkoma osobami, które zawsze trzymają się gdzieś z boku i nie chcą z nikim rozmawiać, lecz o innych, starszych uczniów szkoły, którzy nie dają mu spokoju). Louis znów odpłynął w swój własny świat nie zwracając uwagi na to, co mówi do niego przyjaciółka.
- Louis, czy ty słuchasz, co do ciebie mówię?
- Coeee..No tak, jasne, że cię słucham. - Louis próbował zrobić wrażenie jakby naprawdę wiedział, co przed chwilą tak emocjonalnie chciała mu przekazać Eleanor, jednak nic z tego nie wyszło.
-Tak? To powiedz, co przed chwilą do ciebie powiedziałam.- Dziewczyna była pewna, że chłopak nie będzie w stanie powtórzyć tego, co do niego mówiła, bo jej nie słuchał.
- Emm... No, więc... "Louis, czy ty słuchasz, co do ciebie mówię?" - Po tych słowach szeroko się uśmiechnął sprawiając, że Eleanor w momencie zaczęła się śmiać i wybaczyła mu to, że jej nie słuchał.
- Ale Louis, proszę Cię posłuchaj mnie choć przez chwilę... - Eleanor znów zaczęła mówić. Jednak nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo rozległ się dzwonek na lekcję. Chłopak w myślach dziękował za ten wybawiający dźwięk. Przynajmniej nie będzie musiał dalej wysłuchiwać Eleanor.
-Co teraz masz? -Dziewczyna szybko zapytała.
-Biologię. A ty?
- Matematykę... Niestety. Muszę lecieć, pa. - Eleanor szybko poprawiła sobie torebkę na ramieniu i przytuliła chłopaka na pożegnanie.
- Pa.- Chłopak szybko jej odpowiedział obserwując jak szczupła dziewczyna udaje się w stronę sali matematycznej. Louis uśmiechnął się lekko do siebie. Myślał o tym, co by zrobił gdyby nie było tej wspaniałej osoby koło niego. Choć czasami go denerwowała to i tak nie zamieniłby jej na żadną inną. Tylko jej mógł powiedzieć wszystko, co leżało mu na sercu i był pewny, że zawsze znajdzie czas by go wysłuchać. Po chwili refleksji Louis powoli zarzucił torbę z książkami na ramię i zaczął iść w kierunku sali, w której zajęcia miała jego klasa.
 Na korytarzach było pusto. Wszyscy uczniowie weszli już do klas. Chłopak miał już skręcić w stronę schodów, gdy nagle coś przykuło jego uwagę. Coś lub ktoś leżał na podłodze niedaleko ławki. Nie mógł powiedzieć, co to dokładnie było, bo dostrzegł to tylko kątem oka. Powoli odwrócił głowę żeby zobaczyć leżący obiekt. Kiedy dokładnie się przyjrzał, zorientował się, że to jakiś człowiek. Bez zastanowienia zaczął iść w jego kierunku.
Kiedy zbliżył się już na odległość około 2 metrów od leżącego na ziemi, nagle rozpoznał w nim swojego kolegę z klasy. To był Harry. To cudo z lokami miało kłopoty. W momencie zastygł miejscu. Nie wiedział, co zrobić, czy szybko iść po pomoc, czy samemu spróbować uratować chłopaka. W panice zaczął się rozglądać po korytarzu w nadziei, że ktoś, kto będzie w stanie pomóc nieprzytomnemu, akurat będzie przechodził w pobliżu. Lecz w dookoła nikogo nie było. Chwila zawahania, ale strach o chłopaka przewyższył niepewność. Louis uklęknął przy głowie Harrego. Teraz widział dokładnie każdy szczegół jego perfekcyjnej twarzy. Każda zmarszczka, każdy najmniejszy pieg na jego nosie sprawiał, że żołądek Louisa chciał fikać koziołki we wszystkie strony. Chłopak najpierw delikatnie przejechał koniuszkami palców po lokach leżącego. Były tak miękkie, że Louis mógłby dotykać je całe swoje życie i nigdy by mu się to nie znudziło. Niebieskooki delikatnie objął dłońmi twarz Harrego. Jego skóra była czymś nieziemskim w dotyku, taka delikatna, taka ciepła. Mimowolnie zaczął powoli zbliżać swoją twarz do jego, jakby to było coś zupełnie naturalnego. Coraz bliżej i bliżej. Kiedy Louis poczuł zapach leżącego chłopaka ogarnęła go radość z tej bliskości, ale także i smutek, że tylko w takich okolicznościach może doznać takiej intymności z Harrym. Nie wiedząc nawet, kiedy ich usta się połączyły Louis uświadomił sobie, jakie są delikatne i miękkie. To była największa słodycz i rozkosz, jaką kiedykolwiek poczuł Louis. To było jak ekstaza. Chłopak zaczął najpierw niepewnie całować Harrego, by z czasem pocałunki stały się pewniejsze, ale nadal pełne uwielbienia i delikatności. Ich usta mimo tego, że tylko jeden całował, pasowały do siebie idealnie. I nagle usłyszał głośne chrząknięcie…

2 komentarze:

  1. Ale jaja!!!!! Ciekawe kto to?? Lou zawsze może powiedzieć że robił sztuczne oddychanie metodą usta-usta XD Dzięki za info o nowym rozdziale :) Czekam na nn
    @CheshireCat0102

    OdpowiedzUsuń