Soundtrack: Snow Patrol - Chasing Cars
Za oknami było jeszcze ciemno. W pokoju Harrego nie było
nikogo oprócz niego. Dziewczyny, z którymi współdzielił mieszkanie wróciły do
swoich domów, ponieważ nie miały w tym tygodniu zajęć. Zegar na jego szafce
nocnej wskazywał 6:20. Budzik w telefonie właśnie się włączył, by obudzić
chłopaka, który już od kilkunastu minut nie spał. Ze snu wyrwał go dźwięk
karetki jadącej na sygnale gdzieś nie daleko. W momencie wszystkie wspomnienia powróciły.
Myśli w jego głowie zaczęły się kotłować. Walczył z nimi, ale teraz wszystko
odżyło na nowo. Wszystko wydawało mu się teraz takie świeże, niedawne. Choć minęło wiele czasu, sam dźwięk lub widok
karetki pogotowia powodował w Harrym chęć zamknięcia się gdzieś w ciemnym
pokoju, gdzieś gdzie nikt go nie zobaczy, by mógł wtulić się w ogromną
poduszkę, którą dostał na swoje 5 urodziny od kochanej babci i w samotności
cicho płakać. Nie chcąc słyszeć dłużej tego dźwięku wszedł pod kołdrę i zatkał
sobie uszy. Siedział tak kilka dobrych minut dopóki nie usłyszał sygnału
swojego budzika. Harry wystawił niepewnie głowę spod kołdry, aby upewnić się, że
już nie słychać karetki. Kiedy do jego uszu docierał tylko denerwujący dźwięk
budzika odkrył się cały i wyciągnął rękę by go wyłączyć.
W pokoju zapadła cisza. Chłopak leżał w niej jeszcze kilka
minut rozglądając się swoimi zaspanymi oczami po całym pomieszczeniu. W końcu postanowił,
że czas wstawać. Zwlókł się mozolnie z łóżka i udał do kuchni by zagrzać wodę
na herbatę. Udał sie do łazienki. Najpierw, jak każdy szanujący się mężczyzna
musiał załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Stojąc tak nad muszlą zaczął
rozmyślać nad tym, do kogo mogła jechać ta karetka. I w tym momencie poczuł, że
stoi w kałuży czegoś ciepłego. „Oops..” Powiedział do siebie. Nie mając innego
wyjścia musiał wziąć szybki prysznic. Woda już dawno zdążyła się wygotować. Harremu dziś jakoś nic nie wychodziło. Kiedy spojrzał na zegar wiszący w kuchni wiedział,
że musi się bardzo pospieszyć, aby nie spóźnić się na pierwszą i chyba
najważniejszą lekcję dzisiejszego dnia – fizykę.
Miał mieć sprawdzian, od którego zależało to czy pojedzie na
wycieczkę szkolną do Irlandii. Jego matka pod wpływem wychowawcy zagroziła, że
nie pojedzie, jeśli nie zda testu przynajmniej na 3. Harry bardzo chciał jechać
na tę wycieczkę. Sam nawet nie wiedział, dlaczego tak bardzo mu na tym
zależało. Chyba chciał oderwać się od codzienności chodzenia do szkoły i może
trochę z powodu Zayna. Nie mógł się pogodzić z myślą, że zaczęli się od siebie
tak bardzo oddalać. Miał nadzieję, że kiedy nie będą się ze sobą widzieli przez
kilka dni Zayn zrozumie, że nie może żyć bez Harrego i znów będzie dla niego
taki czuły jak na początku ich związku.
Chłopak nie miał czasu,
aby zjeść, choć kromkę chleba. Ostatnio coraz częściej mu się to zdarzało.
„Zjem coś w szkole.” Powiedział do siebie. Dzisiaj musiał się spieszyć na
autobus. Zdążył tylko zarzucić torbę z zeszytami na ramię. Szybko wybiegł z
mieszkania i gdyby przybiegł na przystanek 10 sekund później mógłby się pożegnać
z myślą o wyjeździe do Irlandii. Na szczęście do autobusu wsiadało dużo ludzi.
Dzięki temu chłopak zdyszany, ale też szczęśliwy, że zdążył mógł jeszcze żyć nadzieją,
że napisze ten test na 3 i pojedzie na wycieczkę. Kiedy już stał wśród tłumu uczniów,
którzy jak on jechali do szkoły, zorientował się, że nie zabrał ze sobą portfela.
„No pięknie” powiedział do siebie wściekły. „Czemu dziś mi nic nie może wyjść
tak jakbym chciał?!”.
Droga do szkoły
dłużyła mu się niemiłosiernie. Kiedy w
końcu dojechał pod nią, pierwszy wybiegł z autobusu, żeby tylko się nie spóźnić
na lekcję, żeby tylko napisać ten cholerny sprawdzian. Na szczęście lekcja się
jeszcze nie zaczęła i mógł, choć trochę powtórzyć sobie jakieś wzory. Kiedy
zadzwonił dzwonek Harry wszedł do klasy jak na ścięcie. Czuł, że wszystko,
czego się nauczył, teraz powoli, z każdą sekundą ulatywało z jego głowy w
niesamowitym tempie. Po kilku minutach nauczyciel rozdał testy i wszyscy
zaczęli pisać. Harry oderwał wzrok od kartki i zaczął rozglądać się po sali.
Wszyscy coś pisali. Ale kiedy obrócił się za siebie zobaczył, że nie tylko on
nie może się skupić na teście. Jeden chłopak tez nerwowo rozglądał się po
klasie szukając jakiejś podpowiedzi. Nagle oczy chłopaków się spotkały. Błękit
spotkał się z zielenią. Harry nie mógł się powstrzymać i lekko się uśmiechnął
do niego. Ciemnowłosy chłopak odwzajemnił uśmiech i wtedy w jego oczach coś się
zmieniło. Harry nie był pewny czy jego oczy rozświetliła radość czy coś innego,
nie miał pojęcia, co to było. Ale mimo to, kiedy pochylił się z powrotem nad
kartką papieru zaczął się do siebie uśmiechać. To było silniejsze od niego, ale
jednocześnie dzięki temu, nie wiedząc dlaczego, zaczął myśleć logicznie i
rozwiązał wszystkie zadania. Kiedy
zostało 5 minut do końca lekcji, Harry postanowił znów rozejrzeć się po klasie.
I tym razem wszyscy byli pochyleni nad swoimi pracami, ale nie chłopak siedzący
za nim. On znów patrzył prosto na niego. Ich oczy znów się spotkały, ale tym
razem niebieskooki chłopak spuścił wzrok, ale Harry mógł dostrzec, że na jego
twarzy maluje się szeroki uśmiech.
Zielonooki nie mógł przestać na niego patrzeć i kiedy niebieskooki znów
podniósł wzrok tym razem Harry odwrócił się i uśmiechał od ucha do ucha. W tym
momencie zadzwonił dzwonek i nauczyciel zaczął zbierać prace uczniów. Wszyscy pakowali się i powoli opuszczali
klasę. Kiedy Harry się odwrócił w stronę, gdzie siedział ciemnowłosy chłopak,
jego tam już nie było. Spojrzał w stronę drzwi i zobaczył tam już tylko plecy
chłopaka. „Dziwny..” Powiedział do siebie i wyszedł z klasy.
Na korytarz wylały się tłumy uczniów. Wszyscy pragnęli tylko
jednego - wrócić już do domów. Harry jak zwykle udał się w kierunku swojej
szkolnej szafki. Kiedy przechodził korytarzem nie było osoby, która nie
powiedziałaby mu „cześć” albo, „co tam u ciebie Harry?”. Chłopak już dawno
przestał zwracać na to uwagę. Szczerze mówiąc, to nawet zaczynało go to trochę
denerwować. Dobra, rozumiał, że jest chłopakiem kapitana drużyny piłkarskiej i
jednocześnie jednym z najbogatszych ludzi w tej szkole, ale to chyba nie
pozwalało im na to żeby aż tak mu się narzucać. Nawet tak sławni ludzie jak on,
potrzebowali trochę odpoczynku. Ale cóż, musiał sobie jakoś z tym radzić.
Nawet nie wiedział, kiedy znalazł się przy swojej szafce i
po wpisaniu kodu otworzył ją. Jego oczom ukazał się stos książek, które o mało,
co nie wypadały z niej. Kiedy przekopał całą w poszukiwaniu potrzebnych mu
rzeczy i miał ją już zamykać, zobaczył na drzwiach zdjęcie. Przedstawiało ono
jego i Zayna, a zrobione było podczas ostatnich wakacji. Chłopcy wyjechali na
tydzień nad małe jezioro w górach. To były jedne z najwspanialszych dni w całym
życiu Harrego. Tylko on i Zayn. Nikt więcej. Praktycznie cały czas, jego skarb
był przy nim, nie zostawiał go ani moment. Razem wstawali, jedli śniadania,
wychodzili na długie spacery, kąpali się w jeziorze, po czym po powrocie brali
wspólny prysznic i resztę wieczoru spędzali nadzy, ciesząc się sobą. Harry
chciał, żeby te wakacje trwały wiecznie. Na tej fotografii Zayn zatapia swoje
palce we wspaniałych włosach Harrego i całuje go z miłością przy świetle
zachodzącego słońca.
Nagle Harry poczuł, że ktoś chwyta go w pasie. Szybko i bez
zastanowienia zamknął swoją szafkę. Harry wiedział, kto to jest. Silne dłonie
chłopaka z Bradford były mu doskonale znane. Zayn przyciągnął Harrego do
swojego ciała. Jego podbródek spoczął na ranieniu zielonookiego. Ręce chłopaka
z kręconymi włosami powędrowały na kark Zayna. Wtedy Harry poczuł jego usta na
swojej szyi.
-Cześć kochanie - Harry
wymamrotał pod nosem, odwrócił się i pocałował go mocno.
-Cześć- usłyszał
cichą odpowiedź. „Co u ciebie, Harry?”
-Dobrze. Pisałem sprawdzian z fizyki i chyba nawet dobrze mi
poszło. A u Ciebie, co słychać?
-Wszystko dobrze- Zayn uśmiechnął się do Harrego. - Wiesz co, mam dla ciebie niespodziankę…
Harry odsunął się trochę od Zayna i popatrzył mu ze strachem
w oczy.
-Naprawdę?- Chłopak starał się opanować i udać, że naprawdę
jest zaskoczony tą wieścią.
- Tak Haz. Mam dla ciebie coś specjalnego i mam nadzieją, że
ci się spodoba.- Zayn uśmiechną się zadziornie do chłopaka, który nie wiedział,
co zrobić. Podszedł do Harrego i obejmując go w pasie wyszeptał prosto do ucha
- Dziś wieczorem u mnie. Mam nadzieję, że chcesz zobaczyć co dla ciebie
przygotowałem.
Harry stał jak wryty. Kiedy Zayn pocałował go na pożegnanie
i odszedł, chłopak nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Czy pójść pod salę
lekcyjną, czy zejść ze środka korytarza.
Dopiero, kiedy wychowawca podszedł do niego by się o coś zapytać,
chłopak wyrwał się z otumanienia. Kiedy nauczyciel odszedł od Harrego ten nie wiedział,
co się z nim stało. Przez chwilę jakby stracił kontrole nad swoim ciałem. Teraz, kiedy już mógł nad sobą zapanować,
zarzucił torbę wypełnioną książkami na ramię. Teraz już nie była tak lekka jak
przedtem. Harry nawet zaczął się zastanawiać, co on tam włożył, że torba jest aż
tak ciężka. Po kilku krokach poczuł, że nie ma siły jej nieść. W tym samym
momencie usłyszał dzwonek na lekcję nad swoim uchem. Wszyscy zaczęli wchodzić
do klas. Po chwili nie było już nikogo oprócz niego na korytarzu. Drzwi od klas
były zamknięte. Harry chciał iść do swojej sali na zajęcia, jednak, gdy
spróbował podnieś z posadzki swoją torbę, którą wcześniej upuścił, zaczęło mu
się kręcić w głowie. Nie wiedział, co się z nim dzieje, wiedział jedynie, że
potrzebuje pomocy. Nagle przed oczami zrobiło mu się czarno. Zawroty głowy stały
się coraz silniejsze, chłopak starał się utrzymać na nogach i dojść do
najbliższej ławki by usiąść, jednak nie dał rady. Po drugim kroku kolana się pod nim ugięły.
Chłopak pamiętał tylko jak traci równowagę. Harry upadł na ziemię. Na korytarzu
nadal nie było nikogo, kto by mógł mu pomóc. Torba leżała kilka metrów od jego
nóg. Harry nie dawał żadnych oznak życia. Nawet jego klatka piersiowa na
pierwszy rzut oka się nie poruszała. Wyglądał jakby był martwy.
~
Soundtrack: Ed Sheeran - Kiss Me
-Oni nie mogą cię tak traktować! To jest chore! Jak można
zrobić coś takiego drugiemu człowiekowi! Przecież nic złego im nie zrobiłeś,
więc dlaczego oni traktują cię jakbyś był największym złem na tym świecie!?....
Eleanor znów zaczęła swoje niekończące się refleksje na
temat tego, że niektórzy uczniowie tej szkoły nie mają serca. Mogła o tym mówić
całymi godzinami i nigdy jej się to nie nudziło.
-Louis, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Dziewczyna przerwała
swoją wypowiedź widząc zamyślenie na twarzy jej przyjaciela. - Halo, Louis,
ziemia do Lou, odbiór. - Eleanor pomachała ręką przed oczami chłopaka, i
dopiero to, zdołało go wyrwać z własnej plątaniny myśli.
- Co? Coś mówiłaś? - Chłopak wstrząsnął głową żeby skupić
całą uwagę na mówiącej do niego dziewczynie.
- Mówiłam, że nie możesz się dawać tak traktować. Oni nie
mają prawa do czegoś takiego. Musisz się im sprzeciwić... - Znów potok słów
zalał chłopaka, który był już znudzony ciągłym wysłuchiwaniem rad i opinii na
temat jak traktują go inni ( nie chodzi bynajmniej o jego klasę, bo tam ma
bardzo dobry kontakt z wszystkimi, no może poza kilkoma osobami, które zawsze
trzymają się gdzieś z boku i nie chcą z nikim rozmawiać, lecz o innych,
starszych uczniów szkoły, którzy nie dają mu spokoju). Louis znów odpłynął w swój
własny świat nie zwracając uwagi na to, co mówi do niego przyjaciółka.
- Louis, czy ty słuchasz, co do ciebie mówię?
- Coeee..No tak, jasne, że cię słucham. - Louis próbował
zrobić wrażenie jakby naprawdę wiedział, co przed chwilą tak emocjonalnie
chciała mu przekazać Eleanor, jednak nic z tego nie wyszło.
-Tak? To powiedz, co przed chwilą do ciebie powiedziałam.-
Dziewczyna była pewna, że chłopak nie będzie w stanie powtórzyć tego, co do
niego mówiła, bo jej nie słuchał.
- Emm... No, więc... "Louis, czy ty słuchasz, co do
ciebie mówię?" - Po tych słowach szeroko się uśmiechnął sprawiając, że
Eleanor w momencie zaczęła się śmiać i wybaczyła mu to, że jej nie słuchał.
- Ale Louis, proszę Cię posłuchaj mnie choć przez chwilę...
- Eleanor znów zaczęła mówić. Jednak nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo
rozległ się dzwonek na lekcję. Chłopak w myślach dziękował za ten wybawiający
dźwięk. Przynajmniej nie będzie musiał dalej wysłuchiwać Eleanor.
-Co teraz masz? -Dziewczyna szybko zapytała.
-Biologię. A ty?
- Matematykę... Niestety. Muszę lecieć, pa. - Eleanor szybko
poprawiła sobie torebkę na ramieniu i przytuliła chłopaka na pożegnanie.
- Pa.- Chłopak szybko jej odpowiedział obserwując jak
szczupła dziewczyna udaje się w stronę sali matematycznej. Louis uśmiechnął się
lekko do siebie. Myślał o tym, co by zrobił gdyby nie było tej wspaniałej osoby
koło niego. Choć czasami go denerwowała to i tak nie zamieniłby jej na żadną
inną. Tylko jej mógł powiedzieć wszystko, co leżało mu na sercu i był pewny, że
zawsze znajdzie czas by go wysłuchać. Po chwili refleksji Louis powoli zarzucił
torbę z książkami na ramię i zaczął iść w kierunku sali, w której zajęcia miała
jego klasa.
Na korytarzach było
pusto. Wszyscy uczniowie weszli już do klas. Chłopak miał już skręcić w stronę schodów,
gdy nagle coś przykuło jego uwagę. Coś lub ktoś leżał na podłodze niedaleko
ławki. Nie mógł powiedzieć, co to dokładnie było, bo dostrzegł to tylko kątem
oka. Powoli odwrócił głowę żeby zobaczyć leżący obiekt. Kiedy dokładnie się
przyjrzał, zorientował się, że to jakiś człowiek. Bez zastanowienia zaczął iść
w jego kierunku.
Kiedy zbliżył się już na odległość około 2 metrów od
leżącego na ziemi, nagle rozpoznał w nim swojego kolegę z klasy. To był Harry.
To cudo z lokami miało kłopoty. W momencie zastygł miejscu. Nie wiedział, co
zrobić, czy szybko iść po pomoc, czy samemu spróbować uratować chłopaka. W
panice zaczął się rozglądać po korytarzu w nadziei, że ktoś, kto będzie w
stanie pomóc nieprzytomnemu, akurat będzie przechodził w pobliżu. Lecz w
dookoła nikogo nie było. Chwila zawahania, ale strach o chłopaka przewyższył
niepewność. Louis uklęknął przy głowie Harrego. Teraz widział dokładnie każdy
szczegół jego perfekcyjnej twarzy. Każda zmarszczka, każdy najmniejszy pieg na
jego nosie sprawiał, że żołądek Louisa chciał fikać koziołki we wszystkie
strony. Chłopak najpierw delikatnie przejechał koniuszkami palców po lokach
leżącego. Były tak miękkie, że Louis mógłby dotykać je całe swoje życie i nigdy
by mu się to nie znudziło. Niebieskooki delikatnie objął dłońmi twarz Harrego.
Jego skóra była czymś nieziemskim w dotyku, taka delikatna, taka ciepła. Mimowolnie
zaczął powoli zbliżać swoją twarz do jego, jakby to było coś zupełnie
naturalnego. Coraz bliżej i bliżej. Kiedy Louis poczuł zapach leżącego chłopaka
ogarnęła go radość z tej bliskości, ale także i smutek, że tylko w takich
okolicznościach może doznać takiej intymności z Harrym. Nie wiedząc nawet,
kiedy ich usta się połączyły Louis uświadomił sobie, jakie są delikatne i
miękkie. To była największa słodycz i rozkosz, jaką kiedykolwiek poczuł Louis.
To było jak ekstaza. Chłopak zaczął najpierw niepewnie całować Harrego, by z
czasem pocałunki stały się pewniejsze, ale nadal pełne uwielbienia i
delikatności. Ich usta mimo tego, że tylko jeden całował, pasowały do siebie
idealnie. I nagle usłyszał głośne chrząknięcie…
Ale jaja!!!!! Ciekawe kto to?? Lou zawsze może powiedzieć że robił sztuczne oddychanie metodą usta-usta XD Dzięki za info o nowym rozdziale :) Czekam na nn
OdpowiedzUsuń@CheshireCat0102
Coś jest w tym usta-usta :D Nie ma za co :) ~Eliza
Usuń